Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Goście z Ukrainy w Pracowni Filmoteki

Na naszym terenie często gościmy grupy z Ukrainy, głównie grupy dziecięce i młodzieżowe wraz z opiekunami z terenów objętych konfliktem militarnym. Tym razem przyjechała do naszej szkoły grupa bardziej dziecięca niż młodzieżowa. 


 Jak oni wyglądali!!! Pięknie! Sami zobaczcie na zdjęciach, jak mocno zostały w strojach zaakcentowane ukraińskie motywy.

                         
Pokazaliśmy naszym gościom szkołę i kilka filmików zrealizowanych przez Warsztat Filmowy STACH w Pracowni Filmoteki Szkolnej. Na koniec nasi goście mieli okazję skosztować pyszne babeczki upieczone przez uczniów technikum  żywienia, a potem była już tylko wymiana prezentów J


poniedziałek, 22 czerwca 2015

Skrytykuj.pl

Jak to w Warszawie - nie można się nudzić. Warszawska Szkoła Filmowa i Polski Instytut Sztuki Filmowej zorganizowali dla uczniów bezpłatne jednodniowe warsztaty montażowo-operatorskie i warsztaty skrytykuj. Wszystko to w ramach mojej ulubionej <3 Akademii Filmoteki Szkolnej. Oczywiście nie mogło tam zabraknąć Warsztatu Filmowego STACH i zasieciowanej już na dobre pani Katarzyny Felińskiej z Zespołu Szkół w Świdwinie wraz z uczniami.
Warsztaty trwały jeden dzień, choć dla nas znacznie dłużej, bo niektórzy w Warszawie byli już od czwartku, korzystając z możliwości uczestniczenia w Festiwalu Filmoteki Szkolnej, ale o tym nieco później. Co nam dało te kilka niezmiernie pracowitych godzin? Otóż, możliwość skonfrontowania swojej krytycznej wypowiedzi z charyzmatyczną krytyczką filmową Kają Klimek i pracę na planie filmowym pod czujnym okiem operatora Piotra Gorszczynskiego.
Polecam warsztaty skrytykuj i przede wszystkim polecam śledzić stronę Filmoteki Szkolnej, gdzie można znaleźć naprawdę wyśmienite propozycje dla uczniów i nauczycieli.

A oto i foto:

 Warsztat Filmowy STACH pod reaktywowanym kinem Elektronik przy Warszawskiej Szkole Filmowej


...i przy pracy dzielni rodacy



                                           i po.... zmęczeni, ale w doborowym towarzystwie


i końcóweczka dnia, godzina 23:10 my 
w sztucznym słońcu, na leżakach pod Pałacem Kultury i Nauki, a jakże!


wtorek, 2 czerwca 2015

Niech pech będzie z nami!

Wczoraj od wczesnych rannych godzin walczyliśmy z deszczem. Po nieudanych próbach zaklinania, przeklinania i rozchmurzania, wszyscy (w sensie-organizatorzy gry) stwierdziliśmy, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Może deszcz to walor naszej "Pechowej Gry Filmowej"? Nauczeni optymizmu uznaliśmy, że to świetnie, że leje i że to może świadczyć tylko o tym, jak bardzo zależy nam na podkreśleniu tytułu gry. Do Filmowej Gry Miejskiej zwerbowaliśmy drużyny gimnazjalne i licealne z regionu (Połczyn-Zdrój, Redło, Świdwin, Białogard). Grupy czteroosobowe wytrwale walczyły na siedmiu stacjach gry. Stacja "Dzień świra" w miejskim parku okazała się bardzo kreatywną. Zadaniem uczestników było odszukanie w tłumie siedmiu osób, które bezbłędnie i szybko odmienią "to be" oraz dokończenie wiersza, z którym Adaś Miauczyński miał nie lada problem."Pośród ogrodu siedzi ta królewska para..."- historie "tej królewskiej pary" były nie tylko sensowne, ale także zawierały się w 7, 13, 21 słowach!



We francuskiej części parku znalazło się jeszcze jedno zadanie do przejścia- gra w kręgle na dywanie, który w filmie "Big Lebowski" był źródłem wszelkiego pecha. Odpowiednio strącone kręgle pomagały uczestnikom rozwiązać zagadkę, która dotyczyła głównego bohatera- Kolesia.


Przystanek "Forrest Gump" także nie należał do łatwych. Tu, pod samym kinem gracze układali chronologicznie wydarzenia z życia Forresta i rozegrali mecz Ping-Ponga z mistrzem.





Biegając do handlowych miejsc w mieście czekali na odzew hasła :"Życie jest jak.." ("pudełko czekoladek"). Nawet nie zdziwiło mnie, kiedy gracze przychodzili z odpowiedziami typu: "Życie jest jak" ..poezja, ...droga (!!???),... a idźcie mi stąd!...to są jakieś żarty?...pani wie, że tu jesteście? i inne, których cytować nie muszę :). Z chwilą dotarcia do odpowiedniego "pechowego" sklepu i po otrzymaniu odzewu, gracze dowiadywali się co mają robić w dalszej części gry.

W samym sercu miasta znalazły się trzy stacje. Jedna ukryta na zamkowym wzgórzu - "Dzień świstaka". Tam umieściliśmy prezentera pogody, który jak zawsze budzi się tego samego dnia o tej samej godzinie. Pokój prezentera zmieniał się co minutę. Wszystkie elementy były przestawiane na potrzeby zadania. Uczestnicy gry musieli zapamiętać jak wygląda pokój przed i po. W międzyczasie mogli włożyć rękę do klatki ze świstakiem Phillem i...nawet nie wspomnę, co było dalej, bo na to godzili się tylko zdesperowani (choć muszę przyznać, odważni) pechowcy.



Dwie pozostałe stacje to "Jak rozpętałem drugą wojnę światową " i "Zezowate szczęście". W "Jak rozpętałem..." nie dość, że gracze musieli się wybrzęczyszczykiewiczować, to dodatkowo siedział przed nimi Niemiec i żądał (oczywiście w swoim ojczystym języku) powtórzenia własnego nazwiska, przy którym nasz polski "Brzęczyszczykiewicz" to pikuś!



A "Zezowate szczęście" rozpoczynało się musztrą na gwizdek, a kończyło wspólnym zdjęciem z przypadkowymi przechodniami, którym "zezowate szczęście" nie przeszkadzało w dobrej zabawie z graczami.



Stacja najpechowsza z najpechowszych znajdowała się w angielskiej części parku, tam gdzie docierają tylko wytrwali kuracjusze między śniadaniem a kolacją, czyli daleko. To stacja "Nic śmiesznego". Wspominałam, że lało upiornie? No to warto do tego deszczu dołożyć rzeczkę, na której drużyna graczy miała za zadanie zbudować most- kładkę ze starych desek. Oczywiście na rzece stał już most, ale jak sami wiemy, nie do ruszenia. To most do filmu "Klęska", za który producent zapłacił straszne pieniądze.




Jeśli graczom udało się przebrnąć przez rzekę, wówczas otrzymywali kolejne polecenie - odnalezienie 13. klapsów filmowych, które zawieruszyły się podczas realizacji filmu "Klęska". Klapsy pechowo ktoś ukrył w pokrzywach. Osoby najbardziej sponiewierane zadaniem (wpadka do rzeki, bąble po pokrzywie itp.) otrzymywały dodatkowy punkt-bonus dla grupy. Wierzcie lub nie, ale wszyscy chcieli być pechowcami. Walczyli w końcu o gadżety z CEO! Mokrzy, rozbawieni i szczęśliwi dotarliśmy do kina, w którym lekarstwem na pecha i niepogodę był tort Filmowej Gry Miejskiej i najświeższa produkcja filmowa Warsztatu Filmowego STACH. Z pechem czy bez - apetyt na grę w przyszłym roku mamy wielki.