Szukaj na tym blogu

wtorek, 2 czerwca 2015

Niech pech będzie z nami!

Wczoraj od wczesnych rannych godzin walczyliśmy z deszczem. Po nieudanych próbach zaklinania, przeklinania i rozchmurzania, wszyscy (w sensie-organizatorzy gry) stwierdziliśmy, że co nas nie zabije to nas wzmocni. Może deszcz to walor naszej "Pechowej Gry Filmowej"? Nauczeni optymizmu uznaliśmy, że to świetnie, że leje i że to może świadczyć tylko o tym, jak bardzo zależy nam na podkreśleniu tytułu gry. Do Filmowej Gry Miejskiej zwerbowaliśmy drużyny gimnazjalne i licealne z regionu (Połczyn-Zdrój, Redło, Świdwin, Białogard). Grupy czteroosobowe wytrwale walczyły na siedmiu stacjach gry. Stacja "Dzień świra" w miejskim parku okazała się bardzo kreatywną. Zadaniem uczestników było odszukanie w tłumie siedmiu osób, które bezbłędnie i szybko odmienią "to be" oraz dokończenie wiersza, z którym Adaś Miauczyński miał nie lada problem."Pośród ogrodu siedzi ta królewska para..."- historie "tej królewskiej pary" były nie tylko sensowne, ale także zawierały się w 7, 13, 21 słowach!



We francuskiej części parku znalazło się jeszcze jedno zadanie do przejścia- gra w kręgle na dywanie, który w filmie "Big Lebowski" był źródłem wszelkiego pecha. Odpowiednio strącone kręgle pomagały uczestnikom rozwiązać zagadkę, która dotyczyła głównego bohatera- Kolesia.


Przystanek "Forrest Gump" także nie należał do łatwych. Tu, pod samym kinem gracze układali chronologicznie wydarzenia z życia Forresta i rozegrali mecz Ping-Ponga z mistrzem.





Biegając do handlowych miejsc w mieście czekali na odzew hasła :"Życie jest jak.." ("pudełko czekoladek"). Nawet nie zdziwiło mnie, kiedy gracze przychodzili z odpowiedziami typu: "Życie jest jak" ..poezja, ...droga (!!???),... a idźcie mi stąd!...to są jakieś żarty?...pani wie, że tu jesteście? i inne, których cytować nie muszę :). Z chwilą dotarcia do odpowiedniego "pechowego" sklepu i po otrzymaniu odzewu, gracze dowiadywali się co mają robić w dalszej części gry.

W samym sercu miasta znalazły się trzy stacje. Jedna ukryta na zamkowym wzgórzu - "Dzień świstaka". Tam umieściliśmy prezentera pogody, który jak zawsze budzi się tego samego dnia o tej samej godzinie. Pokój prezentera zmieniał się co minutę. Wszystkie elementy były przestawiane na potrzeby zadania. Uczestnicy gry musieli zapamiętać jak wygląda pokój przed i po. W międzyczasie mogli włożyć rękę do klatki ze świstakiem Phillem i...nawet nie wspomnę, co było dalej, bo na to godzili się tylko zdesperowani (choć muszę przyznać, odważni) pechowcy.



Dwie pozostałe stacje to "Jak rozpętałem drugą wojnę światową " i "Zezowate szczęście". W "Jak rozpętałem..." nie dość, że gracze musieli się wybrzęczyszczykiewiczować, to dodatkowo siedział przed nimi Niemiec i żądał (oczywiście w swoim ojczystym języku) powtórzenia własnego nazwiska, przy którym nasz polski "Brzęczyszczykiewicz" to pikuś!



A "Zezowate szczęście" rozpoczynało się musztrą na gwizdek, a kończyło wspólnym zdjęciem z przypadkowymi przechodniami, którym "zezowate szczęście" nie przeszkadzało w dobrej zabawie z graczami.



Stacja najpechowsza z najpechowszych znajdowała się w angielskiej części parku, tam gdzie docierają tylko wytrwali kuracjusze między śniadaniem a kolacją, czyli daleko. To stacja "Nic śmiesznego". Wspominałam, że lało upiornie? No to warto do tego deszczu dołożyć rzeczkę, na której drużyna graczy miała za zadanie zbudować most- kładkę ze starych desek. Oczywiście na rzece stał już most, ale jak sami wiemy, nie do ruszenia. To most do filmu "Klęska", za który producent zapłacił straszne pieniądze.




Jeśli graczom udało się przebrnąć przez rzekę, wówczas otrzymywali kolejne polecenie - odnalezienie 13. klapsów filmowych, które zawieruszyły się podczas realizacji filmu "Klęska". Klapsy pechowo ktoś ukrył w pokrzywach. Osoby najbardziej sponiewierane zadaniem (wpadka do rzeki, bąble po pokrzywie itp.) otrzymywały dodatkowy punkt-bonus dla grupy. Wierzcie lub nie, ale wszyscy chcieli być pechowcami. Walczyli w końcu o gadżety z CEO! Mokrzy, rozbawieni i szczęśliwi dotarliśmy do kina, w którym lekarstwem na pecha i niepogodę był tort Filmowej Gry Miejskiej i najświeższa produkcja filmowa Warsztatu Filmowego STACH. Z pechem czy bez - apetyt na grę w przyszłym roku mamy wielki.


1 komentarz:

  1. Ze zwłoką, ale jest.
    https://www.youtube.com/watch?v=KmtQMLREhmM

    OdpowiedzUsuń