Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 13 czerwca 2016

"Zew morza"- nieco ciekawostek przed...



O FILMIE

Film Zew morza to najwcześniejszy zachowany film Henryka Szaro, jednego z najważniejszych reżyserów polskiego kina przedwojennego, absolwenta słynnej szkoły przy Teatrze Narodowym w Piotrogrodzie. Szaro był uczniem Wsiewołoda Meyerholda, rosyjskiego reżysera i aktora, propagatora konstruktywizmu w teatrze, a także twórcy pierwszych ekranizacji Przybyszewskiego. Henryk Szaro specjalizował się w adaptacjach dzieł literackich, m.in.  Mocny człowiek (1929), Dzieje grzechu (1933), Ordynat Michorowski (1937). Realizował także filmy o tematyce żydowskiej, m.in. Ślubowanie (1937).

Zew morza, zrealizowany według scenariusza popularnego wówczas powieściopisarza Stefana Kiedrzyńskiego, jest przykładem filmu przeznaczonego dla szerokiej publiczności. Wątek miłosny splata się z sensacyjną akcją, która rozgrywa się, po raz pierwszy w polskim kinie, na morzu. Dodatkowym walorem są liczne sceny plenerowe, m.in. w Gdańsku, Gdyni i Pucku. W obsadzie znane i lubiane gwiazdy – Maria Malicka, Jerzy Marr, Nora Ney. Do ról dzieci został ogłoszony konkurs. Rolę 10-letniego chłopca otrzymał Tadeusz Fijewski i - jak się okazało - była ona filmowym debiutem jednego z największych polskich aktorów powojennych.
W filmie udział wzięli oficerowie i szeregowcy Polskiej Marynarki Wojennej oraz Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Zdjęcia kręcono na dwóch torpedowcach, ORP Kujawiak i ORP Generał Sosnkowski. Część zdjęć zrealizowano na żaglowcu Lwów, należącym do Szkoły Morskiej w Tczewie. W filmie wykorzystano również hydroplan LeO H-13 z Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku.



Przed Państwem zwiastun jednego z najpiękniejszych polskich filmów:





CIEKAWOSTKI

Kostiumy i rekwizyty dostarczył Teatr Polski, o meble, przybranie wnętrz i wytworne drobiazgi zadbali: Dom Sztuki ul. Chmielna 5, Pałac Sztuki ul. Trębacka 2 oraz firma W. Golińskiej ul. Senatorska 25, samochody zapewniła firma Morris, natomiast mundury Jerzego Marra wykonała pracownia Adam ul. Nowy Świat 34.

Zdjęcia do filmu nakręcono m.in.:
         w Warszawie - w hali fabryki żelaza, założonej przez Aleksandra Patzera, na rogu ulic Leszno i Wroniej
         w Gdańsku
         w Gdyni
         w Pucku
         na żaglowcu Lwów, należącym do Szkoły Morskiej w Tczewie
         na torpedowcu ORP Kujawiak, jednym z pierwszych okrętów polskiej marynarki wojennej
         na statku szkolnym ORP Generał Sosnkowski
         na jachcie żaglowym Gazda
         z udziałem hydroplanu Leo H-13 z Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku

23 czerwca 1927 roku w warszawskiej gazecie ABC ukazało się następujące ogłoszenie:
„Wytwórnia filmowa Leo-film, przystępując w lipcu do realizacji filmu morskiego podług scenarjusza Stefana Kiedrzyńskiego pt. Zew morza, za naszem pośrednictwem poszukuje dwoje dzieci w wieku 8-12 lat w celu obsadzenia ról dziecinnych. Zgłoszenia wraz z fotografją (możliwie w tonach czarnych) należy kierować do 1 lipca bądź do p. reżysera Szaro (wytwórnia Leo-film Nowy Świat 39), bądź też do redakcji ABC, Szpitalna 12”.
Wobec dużego zainteresowania termin zgłoszeń dzieci przedłużono do 20 lipca 1927 roku. O wynikach konkursu gazeta ABC poinformowała 4 września 1927 roku:
"W skład jury konkursowego wchodziły następujące osoby: red. L. Brun, Stefan Kiedrzyński, red. Kołłupajło, red. T. Kończyc, artysta malarz Norblin, operator S. Steinwurzel, red. E. Świerczewski, reż. H. Szaro.
Po przejrzeniu całego zebranego materiału jury jednogłośnie stwierdziło, że dwaj kandydaci najbardziej odpowiadają warunkom konkursu: Krysia Długołęcka i Tadzio Fijewski. Na pierwszej stronie zamieszczamy podobizny młodocianych laureatów konkursu, którzy z pewnością nie zawiodą pokładanych w nich nadziei, tembardziej, że kierować niemi będzie wytrawna dłoń jednego z najlepszych polskich reżyserów. /…/
Podkreślić musimy bardzo doniosły fakt dobrania młodocianych artystów właśnie w drodze konkursu. Takie przypadkowe wykrycie ludzi potrzebnych do filmu powinno dać dobrą wskazówkę naszym reżyserom, przebywającym w systematycznem poszukiwaniu dobrego i świeżego materjału aktorskiego”.

Konkurentem Tadzia Fijewskiego do roli w filmie Zew morza był 13-letni wówczas Witold Zacharewicz, popularny później aktor, znany m.in. z ról w Barbarze Radziwiłłównie (1936), Róży (1936) i Znachorze (1937).

Zdjęcia do filmu Zew morza kręcono na następujących statkach:

ŻAGLOWIEC LWÓW
W roku 1920 Szkoła Morska w Tczewie zakupiła żaglowiec Lwów od zagranicznego armatora. Statek został przystosowany do celów szkoleniowych, ale jednocześnie pozostawiono w nim ładownię, by mógł odbywać również rejsy handlowe i zarabiać na swoje utrzymanie. Żaglowiec Lwów był w latach 20. chlubą polskiej marynarki. W tym okresie odbył wiele rejsów do portów Bałtyku, Morza Śródziemnego, Północnego, Czarnego oraz Atlantyku. W sierpniu 1923 roku jako pierwszy polski statek przekroczył równik w drodze do Brazylii.
Pływał do roku 1929. W roku 1930 banderę statku przekazano  żaglowcowi Dar Pomorza, który od tej pory był statkiem szkoleniowym Szkoły Morskiej w Gdyni. Lwów trafił do Marynarki Wojennej i był wykorzystywany m.in. jako koszary dla załóg łodzi podwodnych oraz magazyn. W roku 1938 statek został przekazany na złom.

W roku 1927 - w okresie kręcenia zdjęć do filmu Zew morza - dowódcą okrętu był kapitan Konstanty Matyjewicz-Maciejewicz. W latach 30. był również dowódcą żaglowca Dar Pomorza. Nazywany był „kapitanem kapitanów”.

ORP KUJAWIAK
ORP Kujawiak należał do grupy sześciu okrętów floty niemieckiej, które po I wojnie światowej Polska otrzymała – w ramach odszkodowań wojennych - od Rady Ambasadorów. Był jednym z pierwszych okrętów polskiej marynarki wojennej. Służbę rozpoczął w grudniu 1921 roku w składzie Dywizjonu Torpedowców. 29 kwietnia 1923 roku podczas pobytu prezydenta Stanisława Wojciechowskiego w Gdyni na uroczystości poświęcenia Tymczasowego Portu Wojennego podniesiono na Kujawiaku – jako na pierwszym okręcie wojennym - chorągiew Prezydenta Rzeczypospolitej. Prezydent Wojciechowski wraz z premierem gen. Władysławem Sikorskim na pokładzie Kujawiaka odbyli krótką przejażdżkę po morzu.
W roku 1924 statek wyposażono we francuskie armaty morskie i podwójne wyrzutnie torped. Przez pewien okres pełnił funkcję artyleryjskiego okrętu szkolnego. W roku 1937 ORP Kujawiak został wycofany z czynnej służby. Był wykorzystywany m.in. do przewozu węgla dla okrętów podwodnych. We wrześniu 1939 roku służył jako zapasowy zbiornik ropy. Później został zdobyty przez Niemców i prawdopodobnie trafił na złom.

W roku 1927 - w okresie kręcenia zdjęć do filmu Zew morza - dowódcą okrętu był kapitan Stanisław Hryniewiecki, a jego zastępcą kapitan Jan Giedroyć.

GENERAŁ SOSNKOWSKI


Pierwotnie statek Generał Sosnkowski był rosyjskim holownikiem. Został zdobyty przez Polaków w roku 1920 w czasie wojny polsko-bolszewickiej. W latach 1927-1930 pełnił funkcję statku szkolnego, wyposażonego na dziobie w wyrzutnie torped, a na rufie w tory minowe. W latach 1931-1939 pełnił funkcję statku sanitarnego. We wrześniu 1939 roku statek na rozkaz dowódcy został zatopiony. Wkrótce potem został wydobyty przez Rosjan i odesłany do remontu. Po zmianie nazwy na Kamanin służył we Flotylli Dnieprzańskiej. We wrześniu 1941 roku został zatopiony na Dnieprze. W roku 1944 został wydobyty i wcielony ponownie do Flotylli Dnieprzańskiej.

W roku 1927 – w okresie kręcenia zdjęć do filmu Zew morza – dowódcą statku był kapitan Mieczysław Rudnicki.

JACHT GAZDA
Jacht żaglowy należący do urzędu rybackiego, pełnił funkcję statku dozorującego w porcie rybackim w Gdyni.
W jednej ze scen filmu Zew morza pojawia się hydroplan (wodnosamolot) typu Liore Olivier H-13 w wersji szkolnej o numerze bocznym 1-3. Była to jedna z czterech maszyn francuskich zakupiona w roku 1924 dla Morskiego Dywizjonu Lotniczego w Pucku. Hydroplany te to pierwsze w morskim lotnictwie polskim fabrycznie nowe maszyny, które zastąpiły używane od roku 1920 przestarzałe samoloty niemieckie i włoskie.



Stefan Kiedrzyński, powieściopisarz i autor scenariusza, tak pisał o filmie Zew morza:
„Chciałem chociażby w najskromniejszej mierze przyczynić się do popularyzacji naszego morza i naszych drogich i dzielnych marynarzy. Jesteśmy od tak niedawna narodem morskim, a świadomość posiadania morza w szerokich sferach naszego narodu jest tak świeża, a nawet niezbyt jasna, że uważałem za swój obowiązek przystępując do pisania scenarjusza, poświęcić swą pracę przypomnieniu szerokim masom naszych widzów kinematograficznych, że bądź co bądź jesteśmy narodem morskim, a posiadanie okna na Europę jest czemś tak ważnem i wielkiem, że należy o tem pamiętać w każdej godzinie życia.
Wartość samego filmu zależy oczywiście od wielu czynników, których sprawności w tej chwili nie mogę i nie chcę przesądzać. Jednego jestem pewny: wszyscy biorący udział w realizowaniu mego scenarjusza uczynili wszystko, co leżało w ich mocy, aby film wypadł jaknajlepiej, a więc gwiazda teatrów szyfmanowskich p. Malicka, przemiły Marjusz Maszyński, urocza p. Nina Świerczewska i wszyscy pozostali wykonawcy: Nora Ney, J. Mar, Hnydziński, Kaczanowski itd. na czele z reżyserem p. Szaro”.   
(Comoedia 1927 nr 32-33)

 Tak o pracy na planie filmu Zew morza pisała ówczesna prasa:
„I.
Cichy i spokojny Puck przeżył w tych dniach nielada sensację: przybył tam reż. Henryk Szaro wraz ze swym artystycznym zespołem, aby nakręcić kilka scen do filmu pt. Zew morza według scenarjusza Stefana Kiedrzyńskiego. Pojawienie się samochodów, wiozących artystów wzbudziło w Pucku sensację. Zwartym szeregiem obstąpiono operatora p. Steinwurzla, podziwiając połyskujące w słońcu aparaty i przyrządy. Niemniejszą sensację wzbudzili artyści. Panią Malicką natychmiast obstąpiły tłumy wielbicieli, podziwiające zarówno uroczy uśmiech, jak i filmową szminkę znakomitej artystki; zewsząd kierowano na nią aparaty fotograficzne, prosząc o pozowanie do zdjęcia. Jej urodziwy partner, p. Jerzy Marr, podbił serca wszystkich Pucczanek; pp. Szwarc, Halicz i Rzętkowski w rolach czarnych charakterów budzili trwogę, a p. Maniecki, któremu przyprawiona broda dodaje aż za wiele powagi, wywołał wielkie zainteresowanie. Najbardziej sensacyjna była scena porwania oficera marynarki, p. Marra. W scenie tej brały udział dwa samochody, którym niezwykle trudno było manewrować w wąskich uliczkach, przepełnionych publicznością. To też reż. Szaro zmuszony był wezwać na pomoc policję, której przybycie umożliwiło wreszcie ukończenie sceny.

II.
W Gdyni przy nakręcaniu filmu Zew morza omal nie zdarzył się nieszczęśliwy wypadek: filmowano scenę pościgu kutra przemytniczego, w której ścigający torpedowiec Kujawiak daje ostry strzał do umykającego kutra. Pocisk przebiegł w odległości zaledwie 15 m od rzekomego celu. Jak widzimy filmowanie niezawsze jest bezpieczne.
Reż. Henryk Szaro z iście amerykańskim rozmachem prowadził sceny pościgu, zaprzągłszy do pracy torpedowiec, kuter, holownik i hydroplan. Zwłaszcza udała mu się scena „desantu”, kiedy po zwinięciu żagli kutra na znak poddania się część załogi torpedowca udała się tam szalupą. Niezwykłą uprzejmość i bardzo wydatną pomoc okazali przytem dowódca Kujawiaka kpt. mar. St. Hryniewiecki i kpt. mar. Gedroyć. Tymczasem operator, p. Steinwurzel, chwytał na taśmę… co się dało: na każdym kawałeczku pokładu i mostków, gdzie tylko mógł się pomieścić człowiek.
Królowała na torpedowcu urocza gwiazda naszej sceny, a obecnie i filmu, p. Marja Malicka, która oczywiście podbiła serca całej załogi. Niezliczoną ilość razy musiała wchodzić na schodki i drabinki, które nazwała „wyrafinowanemi”, a po których jednak zręcznie się uwijała, wspinając się aż na górny mostek, skąd jej jasny szal powiewał najbardziej „fotogenicznie”. Dwaj bardzo młodzi gentlemani, którzy podpłynęli łódką aż pod sam statek, nie mogli się powstrzymać od entuzjastycznych okrzyków: „Brawo, Malicka!”, które towarzyszyły tej scenie.
Zupełnie inaczej przedstawiała się grupa na „kutrze przemytniczym”. W roli kutra wystąpił śliczny jachcik żaglowy Gazda, wiozący bandę przemytników i porwanego oficera, p. Jerzego Marra; p. Marr był naprawdę „porwany”, zwłaszcza zaś jego mundur, który zwisał w żałosnych strzępach po walce z przemytnikami; pozatem p. Marr był pokrwawiony (szminką) oraz związany sznurami i ciśnięty pod pokład (naprawdę!). Za te wszystkie męki czekała go jednak nielada nagroda: pocałunek p. Malickiej w scenie finału.
P. Szwarc, bardzo przewrotny, bardzo niegolony i z fajką w zębach przewodził przemytnikom pp. Haliczowi, Daneckiemu, Rzętkowskiemu i murzynowi, którzy pracowali przy żaglach, zwijając, rozwijając, „hisując” i przekładając, jak starzy marynarze. Praca to była niełatwa, zwłaszcza kiedy lunął ulewny deszcz i podniósł się silny wiatr, który zakończył zdjęcia. Gazda kołysał się… za bardzo, a przemytnicy przemokli do nitki, postanawiając zaraz po ukończeniu filmu przenieść się na jakiś większy statek, mniej wrażliwy na igraszki fal. Nie obyło się tego dnia i bez zabawnych epizodów: „murzyna”, który nieodszminkowany czekał z walizkami na auto, wzięto za złodzieja i chciano aresztować; „przemytników” zaś, którzy nieprzebrani weszli na taras kawiarni, aby się rozgrzać szklanką herbaty, wzięto za skończonych łapserdaków. Łapserdaki okazali się sympatyczną bracią aktorską i wnet rozpoczęli rozmowę na temat najważniejszy z ważnych: „czy jutro będzie pogoda?” – Była pogoda”.

(Mieczysław B-ski, Jak się tworzy pierwszy polski film morski?, Kino Dla Wszystkich 1927 nr 47)


Tak o pracy na planie filmu Zew morza pisała ówczesna prasa:
„W starym lokalu fabrycznym na rogu Leszna i Wroniej, gdzie gnieździły się ongi Wampiry Warszawy, młody reż. Henryk Szaro nakręca Zew morza. W korytarzu snują się zakuci w stal rycerze, słychać gwar basowych głosów, szczęk srogich mieczy i tarcz żelaznych. Niesamowite wrażenie wywiera olbrzymi brodacz w kolczudze i w hełmie z ciemnemi okularami na wydatnym nosie i z papierosem w opancerzonej grubą rękawicą dłoni. A oto, w przyległym pokoju, inny rycerz o szlachetnej, stroskanej twarzy krzyczy w telefon głębokim basem:
- A zwłaszcza uważaj, żeby pieczeń nie była znów przypalona!
Z okna parterowej hali rozlega się przeraźliwy dźwięk trąby i okrzyk:
- Rycerze, korsarze, straż, heroldzi – na salę! Zaczynamy!
Średniowieczne bractwo rzuca niedopałki i hurmem szczękając bronią, wali podziemnem przejściem do głównej hali, gdzie w głębi widać tron królewski, a przy nim – dwóch obnażonych do pasa, atletycznych trabantów, wspartych na mieczach, godnych Longina Podbipięty. Operator Steinwurcel na wysokiem rusztowaniu troskliwie nastawia swój nowy francuski aparat o niebywałej podobno precyzji. Wtem czyni się ogólne poruszenie. Wśród rosłych rycerzy i srogich korsarzy zjawia się nieziemskie zjawisko: to Marja Malicka, królewna i władczyni filmowego państwa i wszystkich obecnych serc. Olśniony niewymowną pięknością i blaskiem oczu, jakiemi nie może poszczycić się chyba żadna wytwórnia świata, ucałowałem podaną mi łaskawie łapkę uroczej królewny, która pospieszyła poskarżyć się harmonijnym głosikiem, że straszliwy blask jupiterów przyprawił ją o ból w oczach i że okrutny reżyser znęca się nad nią godzinami, mimo że już upada ze znużenia. Lubię i cenię niezmiernie p. Henryka Szaro, ale na te słowa żałosnej skargi wezbrała we mnie straszliwa nienawiść i żądza krwi. Schyliłem się do uszka królewny i szepnąłem:
- Rozkaż tylko, o Pani! Wnet zwołam tych oto dzielnych rycerzy, którzy krwawą miazgę zrobią z twoich prześladowców…
Zanim królewna zdążyła odpowiedzieć, reż. Szaro krzyknął:
- Na miejsca! Zaczynamy!
I cały orszak rycerzy, piratów, niewolników, oprawców ruszył naprzód, a na czele szła potulnie biedna królewna, mrużąc prześliczne oczy pod oślepiającem światłem reflektorów. Rój dziewczątek biegł przed nią, sypiąc jej kwiaty pod stopy.
Tak oto szła Marja Malicka, perła i chluba sceny polskiej, na zdobycie laurów gwiazdy filmowej. Symboliczny pochód. Z głębi serca życzyłem uroczej królewnie nowej, wielkiej, światowej tym razem, sławy…”
(L.B., Kurier Warszawski 1927 nr 228)


Tak o realizacji filmu Zew morza mówił reżyser Henryk Szaro:

„- Na jakim poziomie znajduje się mój film? Nie łudźmy się. W granicach naszych możliwości zrobienie filmu skończenie artystycznego jest niemożliwością. Wszakże w granicach tych właśnie możliwości szedłem konsekwentnie w kierunku raz obranego celu i w żadnym wypadku nie ustąpiłem przed piętrzącemi się trudnościami. Samą realizację starałem się utrzymać w formie realistycznej. Problem miłosny został potraktowany przez autora scenarjusza p. Kiedrzyńskiego nader wzniośle, posiada jednak przytem szereg momentów sensacyjnych. Mam za sobą już pewne doświadczenie w pracy filmowej, wszakże poraz pierwszy miałem bezpośrednią styczność z morzem na filmie. W filmie morskim, nieskrępowany brakiem atelier i odpowiednio wyszkolonych statystów, reżyser łatwiej może rozwinąć swą inwencję i lepiej opracować każdy szczegół. Dlatego też jeżeli film morski spotka się z życzliwem przyjęciem ze strony publiczności, nie zawaham się na przyszły rok wraz z niezastąpionym operatorem Steinwurzlem wybrać się nad Bałtyk.
- Aktorzy?
- W filmie każda rola jest bardzo ważna, lecz na pierwszym planie jest praca zbiorowa. Czyż potrzebuję zaznaczać, że Malicka jest czarująca, a Maszyński potrafi rozśmieszyć najbardziej ponurego nieboszczyka. Na świetnego amanta zapowiada się niemal przypadkowo przezemnie zaangażowany Jerzy Marr. /…/ W tem miejscu korzystam ze sposobności, by podziękować redakcji ABC za konkurs – tą drogą wyłowiłem dwie grube rybki. Są to urocza Krysia i utalentowany Tadzio. W pewnych momentach gra ich może posłużyć za wzór dla starszych kolegów.
- Zatem film zapowiada się doskonale?
- To powie dopiero prasa i publiczność, ja zaś osobiście nigdy nie jestem z siebie zadowolony. Zawsze tkwi we mnie przekonanie, że mógłbym to zrobić lepiej”.  
(Jak kręcę film? ABC u reżysera Szaro, ABC 1927 nr 279)


Tak o pracy z dziećmi na planie filmu Zew morza mówił reżyser Henryk Szaro:

„- Tylko nie patrzcie się nigdy na aparat – poucza reż. Szaro dwoje drobnych dzieci przygotowanych do filmowania. Na uszminkowanych twarzyczkach zarówno dziewczynki, jak i chłopczyka maluje się łatwo zrozumiałe przejęcie. Nic w tem dziwnego. Nie każdemu zdarzy się w tak młodym wieku pozować przed objektywem filmowym i w dodatku grać w pierwszym polskim morskim filmie. Są to dzieci ABC – Tadzio Fijewski i Krysia Długołęcka, wybrani do filmu Zew morza za pośrednictwem ABC.
- Weź to jabłko, mała – powiada do Krysi reż. Szaro – i siadaj na gałęzi.
Gałąź mocna, słonia by wytrzymała, lecz cały personel wypróbowuje jej moc przed usadowieniem się artystki.
- Bardzo jest ciekawa robota z dziećmi – zwierza mi się reż. Szaro. – Czasem po kilkanaście razy trzeba scenę powtarzać, a czasem pierwsze zdjęcie daje wynik wymarzony. Tutaj materjał mam bardzo podatny, dzieci nieraz podświadomie robią właśnie to, co odpowiada treści filmu. Praca z dziećmi wymaga też zupełnie swoistych sposobów – jedno zdanie wypowiedziane podniesionym tonem już je wyprowadza z równowagi i uniemożliwia dalsze filmowanie.
Niemniej odpowiedzialną pracę ma przy zdjęciach dziecięcych operator Steinwurzel. Uchwycić na taśmę filmową potrzebny wyraz twarzy dziecka, który nieraz przewija się bardzo rzadko – jest to praca, wymagająca wielkiego zasobu wiedzy i anielskiej cierpliwości. A to i p. Szaro i p. Steinwurzel posiadają w znacznej ilości”.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz